Po wzruszającym początku wszystko zapowiadało się na nietuzinkową, piękną animację, po tych 20 minutach wszystko zaczęło się psuć. Serio? Facet mógł spełnić marzenia swojego idola z dzieciństwa, pomóc mu zrealizować swój cel, stać się sławny u jego boku, dodatkowo z poczuciem, że będzie współtwórcą jego przyszłej kariery. I tego nie zrobił przez dzieciaka, który nie chciał wydać jakiegoś ptaszora. Na początku było powiedziane, że chce go dowieźć żywego więc w grę nie wchodziło zabijanie go. To był jakiś absurdalny zwrot akcji w scenariuszu. Psy z syntezatorami mowy? Tak z nikąd? Nic nie wnoszącego do filmu. Gdybym skończył oglądać ma początku uznałbym za świetny, reszta scenariusza go dobiła do dna. Dubbing jakiś rozjechany z obrazem. Mimo to wystawiam naciągane 6, właśnie za początek