Spodziewałam się przewidywalnego, głupawego rom-komu, a to był piękny film o miłości, przywiązaniu i muzyce. Bohaterowie są inteligentni i zabawni, całkiem rozbudowani charakterologicznie. Wątek romantyczny ciekawie poprowadzony, bo to nie wokół niego toczy się akcja. Sceneria jest piękna, a muzyka jeszcze bardziej. I choć zakończenie jest dość sztampowe, to myślę że wiarygodne.
Wielką szkodę robi filmowi promowanie go jako komedii romantycznej oraz ten fatalny tytuł.
NA WSZELKI WYPADEK UPRZEDZAM, ŻE SPOJLERUJĘ
Bardzo mi się podobało, jak stopniowo odkrywano kolejne informacje o Hannie i jak niewiele miały one wspólnego z kliszami tego rodzaju postaci (choćby samiec alfa jako kochanek czy duża i wspierająca rodzina). Zaskoczony był zresztą też Andrew, któremu wydawało się, że ma do czynienia z typową dziewczyną ze wsi - a tu dyplom Browna, doktorat i opublikowany tom wierszy...
Co do zakończenia - akurat parę dni temu oglądałam podobną scenę w finale francuskiej komedii i chyba wolę ją w wykonaniu Jeana Dujardina :-) Natomiast Rebecca Hall jako Hanna, która wreszcie porzuciła dystans i przestała zapadać się w sobie - była doskonała.
Kiedyś takie filmy określano jako obyczajowe i nikt nie czuł się zawiedziony. Masz rację, jako "komedia romantyczna" tylko traci. A tytuł brzmi jak ekranizacja powieści Grocholi :-)
Od kiedy dostałam po głowie po - jak mi się wydawało - niewinnej wypowiedzi na temat ekranizacji powszechnie - jak mi się wydawało - znanej XIX-wiecznej powieści, wolę ostrzegać zawsze, gdy piszę o przebiegu fabuły. Tu głównie chodziło o zakończenie :-)
Pisze się spiler :D.Ale fajnie że chociaż 1 osoba rozumie że jak się zdradza szczegóły filmu,to trzeba z początku komentarza uprzedzić o tym.Wczoraj próbowałem jednej osobie to wytłumaczyć,to głupia głowa i tak nie zrozumiała że nie można zdradzać zakończenia filmu.