Zawsze śmieszy mnie robienie z pięknej dziewczyny niby brzyduli. Dobra, wiem że tu chodziło o to że ona sama, jakkolwiek to zabrzmi, w siebie uwierzyła. Alice, czyli pani Wilcox, jest piękna w każdej scenie. Mnie tam nawet pociąga bardziej w początkowych fazach filmu. Tak jak z brzydkiego nie da się zrobić ładnego, tak ładny nie jest ładny dlatego bo ma włosy ładnie uczesane, jest ładnie ubrany itp. O malowaniu nawet nie wspominam bo to dziewczyny tylko oszpeca. Bardzo lubię tę część. Trzecie miejsce u mnie ma, po 1 i 3.