Kiedy jesienią do kin wejdzie baśniowe widowisko Disneya
"Dziadek do orzechów i cztery królestwa", w napisach pojawią się nazwiska dwóch reżyserów:
Lasse'ego Hallströma i
Joe'ego Johnstona. Wytwórnia zgodziła się na to na prośbę Szweda.
Przypomnijmy, że pierwotnie obraz reżyserował
Hallström. Kiedy jednak okazało się, że będą potrzebne bardzo obszerne i długotrwałe dokrętki (do których scenariusz napisał
Tom McCarthy),
Hallström nie mógł poświęcić się ich realizacji. Jego miejsce zajął więc
Johnston. Pracował on na planie przez 32 dni zdjęciowe.
Hallström był zachwycony efektem pracy
Johnstona. Publicznie chwalił go za to, czego dokonał z filmem i uznał, że jego wkład jest na tyle duży, że powinien zostać uwzględniony w napisach jako reżyser. Kiedy
Johnston się zgodził, propozycja została przedstawiona Disneyowi, a studio przesłało ją do akceptacji przez Gildię Reżyserów.
Gildia Reżyserów praktycznie zawsze wskazuje tylko jednego reżysera jako autora filmu (nie dotyczy to animacji, które nie podlegają przepisom DGA). Wyjątek stanowią pary/zespoły reżyserskie, które stale ze sobą pracują. Najlepszym tego przykładem jest
"Bohemian Rhapsody", którego reżyserem oficjalnie pozostanie
Bryan Singer, choć został przez studio zwolniony, a znaczną część filmu nakręcił
Dexter Fletcher.
"Dziadek do orzechów i cztery królestwa" inspirowany jest zarówno książką "Dziadek do Orzechów" E.T.A. Hoffmana jak i baletem Czajowskiego. Jego bohaterką jest Klara, która pragnie zdobyć klucz otwierający szkatułkę z prezentem pozostawionym przez jej zmarłą matkę. Aby go zdobyć będzie musiała przemierzyć magiczną krainę w towarzystwie ołowianego żołnierzyka imieniem Filip i pokonać złą królową czwartego z tytułowych królestw.