"Fanfan Tulipan" w latach 50 był przebojem światowych kin. Akcja rozgrywała się w XVIII-wiecznej Francji, za czasów panowania Ludwika XV. Opowiada historię młodego, biednego i bardzo przystojnego chłopaka o imieniu Fanfan, który uciekając przed małżeństwem zaciąga się do armii. Co więcej napotkana na drodze cyganka przepowiada mu, że jeśli zaciągnie się do wojska to pewnego dnia poślubi córkę króla...
Zakręcona historia, pełna przygód, efektownych scen walki, zmierzająca ku jednemu zakończeniu - takiemu, jakie przewidziała Adeline. Po prostu doskonała produkcja. Takich filmów już się nie tworzy.
To klasyk uwielbianego przeze mnie kina płaszcza i szpady. Film, który widziałem w TV dwa, czy trzy lat temu, a jednak niektóre sceny wciąż mam przed oczami, jak tę z gałęzią, na której mają powiesić Fanfana...
Elementów łączących oba filmy jest wiele: akcja obu w podobnych czasach, tu i tu mamy bohatera zaciągającego się do armii, para francusko-włoska grająca głównych bohaterów (W "Fanfanie" Philippe i Lolobrigida, w "Cartouche'u" Belmondo i Cardinale) itd. Dlatego wystawiłem identyczne oceny obu filmom-8 :)